Historyczna broń

Wadliwe torpedy Mark 14 z II wojny światowej

Skandal z torpedą Mark 14 miał miejsce w okresie 1941-43, a problemy związane z tą bronią sięgały prawie 25 lat wstecz. Była to jedna z najbardziej zawodnych torped używanych przez US Navy podczas II wojny światowej, ze względu na problemy z jej kontrolą głębokości i wpływem magnetycznym oraz eksplozjami kontaktowymi.

Jeden z pisarzy posunął się do stwierdzenia, że „jedyną niezawodną cechą torpedy była jej zawodność”.

Torpedy Mark 14 – wadliwa broń

Torpedy Mark 14 były torpedą przeciwokrętową używaną przez US Navy podczas II wojny światowej. Opracowana w czasie Wielkiego Kryzysu w Naval Torpedo Station w Newport, Rhode Island, miała zastąpić torpedę Mark 10 z czasów I wojny światowej. Mogła poruszać się z maksymalną prędkością 46,3 węzła i miała większą stabilizację głębokości.

Eksplozymetr Mark 6 zastosowany w torpedzie Mark 14 został opracowany w 1922 roku i wykazywał podobieństwa do tego używanego przez Niemców i Brytyjczyków. Torpedy Mark 14 były drogie, ich cena wynosiła 10 000 dolarów za sztukę, co oznaczało, że jednostki nie były testowane w próbach z ostrzałem, ponieważ Marynarka Wojenna nie mogła sobie pozwolić na utratę którejkolwiek z broni.

torpedy Mark 14
Mina morska, statyczny odpowiednik torped

Problemy z kontrolą głębokości torpedy Mark 14

Kontrola głębokości okazała się ogromnym problemem dla torpedy Mark 14. Liczne incydenty pokazały, że były problemy z głębokością, na której biegły torpedy – jeden podczas patrolu wojennego przez Com. Tyrella D. Jacobsa i inny przez Pete’a Ferralla – i nie minęło wiele czasu, gdy wielu żołnierzy zaczęło wierzyć, że konstrukcja torpedy Mark 14 jest wadliwa.

Podczas gdy początkowo ustalono, że torpedy działały na głębokości czterech stóp, niż były ustawione, to później dzięki testom stwierdzono, że w rzeczywistości działały na głębokości od 10 do 11 stóp.

Początkowo uważano, że problem wynikał wyłącznie z wagi głowic, przez co były one cięższe niż oczekiwano. Miało to sens, gdyż te używane podczas testów były znacznie lżejsze od tych używanych na morzu. Jednak nie był to jedyny problem. Stwierdzono, że dużą rolę w nieprawidłowym działaniu torpedy Mark 14 odgrywa również ciśnienie wody.

Modyfikacje Mk 14 przeniosły port wykrywania ciśnienia do wnętrza korpusu wolnonośnego. Było to spowodowane tym, że ciśnienie tam panujące było jak najbardziej zbliżone do prawdziwego ciśnienia hydrostatycznego.

Problemy z magnetycznym eksploderem wpływu Mark 6

Magnetyczny eksploder wpływu Mark 6 miał wielką atrakcyjność, oferując możliwość detonacji pod wrażliwymi spodami okrętów wojennych. Jego rozwój był ściśle strzeżoną tajemnicą, a testowano go na pokładzie USS Raleigh (CL-7) i Indianapolis

Podczas projektowania eksplodera, pomysł polegał na wyczuwaniu pola magnetycznego poprzez namagnesowanie kadłuba statku lub zmianę pola magnetycznego Ziemi, spowodowaną przez metal żelazny w konstrukcji statku. Problem polegał na tym, że metal żelazny powodował poziome i pionowe zmiany w ziemskim polu magnetycznym, a te różniły się w zależności od kierunku i odległości statku od pola. Eksplozja magnetyczna była w dużej mierze zależna od szerokości geograficznej, więc zmiany pionowe zakłócały pracę zapalnika.

Problem ten powodował przedwczesne eksplozje torpedy Mark 14, wpływając na skuteczność wielu amerykańskich ataków. Dotyczyło to między innymi nieudanych startów USS Tunny (SS-282), Trigger (SS-237) i Pompano. Do 1943 roku większość kapitanów okrętów podwodnych szacowała, że w sumie 10 procent ich torped przedwcześnie eksplodowało, w porównaniu ze statystykami Bureau of Ordnance (BuOrd) na poziomie zaledwie dwóch procent.

Podczas gdy eksplodery z wpływem magnetycznym zostały porzucone przez inne marynarki wojenne, amerykańscy urzędnicy zaprzeczali jakimkolwiek wspomnianym wyżej problemom, a zamiast tego proponowali alternatywne rozwiązania polegające na ustawieniu eksploderów na różnych szerokościach geograficznych. Nie minęło jednak wiele czasu, a US Navy również zrezygnowała z eksplodera.

Okręty wojenne były głównym celem dla torped podczas II Wojny Światowej

Problem z eksploderem kontaktowym

Problem prędkości z eksploderem kontaktowym został naprawdę rozwiązany dopiero po rozwiązaniu dwóch pozostałych problemów.

Rozwój torpedy Mark 14 nie uwzględnił zwiększenia prędkości z 33,5 do 46,3 węzłów. W związku z tym, zwiększona prędkość mogła wygiąć pionowe trzpienie, które prowadziły blok iglicy. To wystarczyło, by iglice nie trafiły w spłonki, co spowodowało, że torpeda nie wybuchła. Podczas testów na klifie na Hawajach okazało się, że wiele torped było niewypałami, nie detonującymi przy uderzeniu.

Rozwiązanie problemu zawodności zapalnika kontaktowego było dość proste: stalowe bloki iglicy zastąpiono stopem aluminium i maksymalnie odchudzono. Dzięki temu siły bezwładnościowe nie zniekształcałyby szpilek prowadzących. Innym rozwiązaniem było zastosowanie elektrycznego detonatora i przełącznika kulowego. Było to jeszcze prostsze w realizacji i ostatecznie stało się standardem.

Skandal z torpedą Mark 14

Skandal wokół torpedy Mark 14 miał mniej wspólnego z samą bronią, a więcej z odmową zajęcia się problemami przez BuOrd. Ówczesny starszy adm. Charles A. Lockwood. Jr., dowódca okrętów podwodnych na południowo-zachodnim Pacyfiku podczas II wojny światowej, zdecydował się sam zająć się BuOrdem i skłonić ich do naprawienia powtarzających się problemów.

Początkowo BuOrd twierdził, że problemy z Mk 14 były winą dowódców okrętów podwodnych, a nie samej broni. Przy tak dużej liczbie usterek nie mogło to być jednak prawdą. W 1942 roku Lockwood wziął udział w konferencji oficerów okrętów podwodnych w Waszyngtonie, aby skonfrontować się z przywódcami BuOrd.

Podczas konferencji Lockwood powiedział:

„Jeśli Biuro Ordynacji nie może dostarczyć nam torped, które będą trafiać i eksplodować… to na miłość boską, niech Biuro Okrętów zaprojektuje hak do łodzi, którym będziemy mogli zrywać blachy z boku celu”.

Zamiarem Lockwooda było skłonienie BuOrd do zrobienia czegoś w sprawie torped i wykrzyknął, że „jeśli cokolwiek, co powiedziałem, ruszy Biuro z kopyta i podejmie jakieś działania, będę czuł, że moja podróż nie była zmarnowana”. Opuszczając konferencję i wracając do swojego stanowiska w Pearl Harbor, Lockwood odniósł częściowy sukces w swojej misji, gdyż BuOrd zgodził się poddać eksplozję magnetyczną badaniom.

Do 1943 roku Lockwood oficjalnie nakazał to, co większość jego dowódców już robiła: dezaktywować eksplodery wpływu magnetycznego i używać tylko eksplodera kontaktowego. Było to idealne rozwiązanie, mimo że same eksplodery kontaktowe stanowiły problem, i skutkowało stosunkowo mniejszą liczbą niewypałów.

Ostatecznie BuOrd musiał dokonać zmian w torpedach, a po ich wprowadzeniu odnotował znaczny wzrost liczby zatopień wrogich statków. Po zakończeniu konfliktu, części Mark 14 zostały połączone z najlepszymi cechami zdobytych niemieckich torped, tworząc napędzaną nadtlenkiem wodoru Mark 16, która stała się powojennym standardem.

Powiązane artykuły
Historyczna broń

Ten polski jednoślad nie był tak zły, jak mogłoby się wydawać

Przez krótki okres w latach trzydziestych XX wieku polski jednopłat PZL P.11 był uważany za…
Przeczytaj całość
Historyczna broń

Jak miecz generała piechoty morskiej trafił do lombardu?

Na eBayu można kupić różnego rodzaju przedmioty, a niektóre aukcje przynoszą tysiące…
Przeczytaj całość
Historyczna broń

Jak wykuwano legendę o ostrzu Kukri Gurhków

W 1814 roku armia brytyjska po raz pierwszy zetknęła się z nepalskimi żołnierzami znanymi jako…
Przeczytaj całość
Newsletter
Podoba Ci się o czym piszemy?
Zapisz się na newsletter Świata Tajemnic i wszystkie historyczne newsy wlecą od razu na Twoją skrzynkę!